piątek, 21 kwietnia 2017

Trzeba iść na ustępstwa


Co robi zaobrączkowany,  podstarzały dwudziestokilkulatek (z niewielkim okładem), żeby poczuć maximum eXtrime? Naprawia gniazdko przy włączonym bezpieczniku( życie na krawędzi zawsze mnie pociągało.)
Tak więc leże sobie w najlepsze wciśnięty miedzy komodę, a ścianę (wygodniej byłoby komodę odsunąć, ale bądź bohaterem w swoim domu!) rozmyślając  o zaszczytnej nagrodzie Darwina(nagroda Darwina, wyróżnienie za najbardziej debilną przyczynę śmierci) w kategorii żenada roku,  którą niechybnie zostanę  pośmiertnie obdarzony jeśli nieopatrznie ten malutki figlarny, brązowy kabelek zaprzyjaźni się z moją dłonią.
 Kiedy  nagle słyszę
-Tatusiu Kocham cię
Wysuwam głowę zza winkla i widzę. Stoi ta moja pięcioletnia przyczyna progresywnego ubytku owłosienia głownego (nie mylić z głównym) i się patrzy
- Cholera jasna- myślę sobie, ale jakie to było tatusiu kocham cię? W stylu „tatusiuu kocham Cię”= cos chcę, ale Tobie się to nie spodoba. Czy „Tatusiu Koocham Cie” = właśnie sobie przypominałam że obiecałeś mi kiedyś coś kupić i nie kupiłeś! Jest jeszcze „ tatuś kocham cię…bardzo” = nie chcesz tego zobaczyć, nie pytaj a już na pewno, jak chcesz spokoju, nie wchodź do mojego pokoju! No nie wiem  z zaskoczenia mnie wzięła  modliszka mała
Oczywiście ojcowie córek dzielą się na dwa rodzaje: kompletnie przez małoletnie owinięci  wokół palca oraz na tych…co próbują sobie wmówić , że jest  inaczej. Dlatego w głowie Zygzak Mcqeen  „Silny jestem silny!”
--Niunia nie teraz zajęty jestem-  i wracam do grzebania  w gniazdku. Po chwili, w przypływie dumy z samego siebie, wychylam się, patrzę- stoi głowa pochylona, usta w podkówkę, smutna jak Gesller na diecie- znaczy uraziłem.
-No co jest ? Niuniu, tata też cię kocha tylko teraz jest zajęty
-Ale ja się chciałam tylko przytulić
Hmmm Przytulić? No ok przytulic mogę, wszak trzeba iść na ustępstwa. Gramolę się wstaje przytulam, nawet na ręce biorę. Nunia zadowolona
-A wiesz zbudowałam samolot z klocków  LEGO  chcesz zobaczyć?
-No pokaż – idziemy do pokoju (w końcu przerwę sobie trzeba zrobić)
Wchodzę i widzę „samolot” zrobiony z 4 klocków, słowem czterech! Co nie przeszkadzało Niuni wysypać wiadro tej duńskiej zemsty na reszcie świata za śmieszny język, na dywan z czego usypał się kopczyk, z którego może wieży eiffla zbudować się nie da, ale pałac kultury taj 1:1 to już całkiem możliwe
-Niunia – z rezygnacją w głosie mówię- ale czemu wszystko wysypałaś?
- Bo ponieważ dlatego, że gdyż albowiem  iż szukałam klocków o odpowiednim kolorze(KOLORZE rozumiecie? To jest właśnie to dlaczego one żyją statystycznie 13 lat dłużej od facetów), pomożesz mi ,posprzątać?
„Silny jestem silny!”
- O co to to nie sama wysypałaś sama sprzątaj!
-Ale Tatusiuuu ich jest dużo a ja mała…( I tu musi być mały apel mężczyzno! Kiedy twoja żona, dziewczyna, narzeczona, kochanka , itp. Podchodzi i tym swoim nosowym tonem, z wyrazem twarzy, przy którym mina kota ze shreka to coś przerażającego. Przekonuje cię, ze te kosztujące twoje dwie wypłaty buciki, naprawdę są jej niezbędne i  ty  wiesz że już się zgodziłeś na zakup.  To wiedz, że wcale nie jesteś taki pierwszy maltretowany! Gdzieś tam siedzi sobie biedny, zdziwaczały i czasem całkiem już łysy twój teść, którego możesz nawet nie lubić ,jednak to właśnie na nim pierwszym ona dawno już to trenowała, więc nie dziw się że z facetem jest lekko nie teges, tylko idź i mu powiedz ze już rozumiesz on będzie wiedział o co chodzi)
-Niuniu- Zaczynam,  próbując się nie rozpłynąć  pod jej spojrzeniem niczym masło na patelni- Nie, sama posprzątasz, ja ewentualnie zobaczę jak ci idzie.
-Ehh- z lekkim fochem  (lekki foch oznacza stan „nie jestem zła, ale już cię tak nie kocham”) Niunia zaczyna sprzątać
W głowie „yes yes yes” nie dałem się. Zadowolony, obserwuje jak  Niunia sobie „radzi” pomijając kolejnego klocka, który jak nic wbije mi się w stopę jak w nocy zachce mi się wędrówek.
-Tu zostawiłaś jednego – mówię, niunia rozgląda się znajduje, ale innego – nie ten, tam obok, no nie z tej strony…patrz- Kucam podnoszę,  pokazuje wyrzucam jednego…i kolejnego… i jeszcze… i znowu  w końcu mówię
-Patrz tak będzie ci wygodniej sprzątać- mówię  i  już na czworaka pokazuje technikę jak szybciej nabierać i żeby nic nie zostało – albo w ten sposób,- gadam, posłuchu pewny jak ślepy występujący na kongresie głuchych- I tak też Ci będzie wygodniej…
Zaaferowany wymyślaniem, omawianiem i pokazywaniem kolejnych pomysłów  szybkiego sprzątania (kurde Małgosia ”Nie mów do mnie teraz” Rozenek powinna się uczyć), oraz wrzuceniu do pudła  ostatniego potwornego, mikroskopijnego klocka  LEGO odwracam się zziajany patrzę… a ta  siedzi i rysuje!!! No szlag mnie jasny… modliszka jedna… no kurde znowu?, W głowie udusić! Albo żeby było bardziej humanitarnie odciąć dopływ powietrza!!!! Oddychaj, oddychaj, oddychaj…jeden…dwa…trzy… mówię sobie, pomyśli o czymś spokojnym strumyk w lesie kur…jaki strumyk silny miałem być! Łzy na do oczu, normalnie załamka jak nic za kilka lat mnie do grobu, skutkiem dorastania, wpędzi.
-Niunia sprzątać miałaś! Ze spokojem, próbując nie krzyczeć mówię, przy okazji myśli samobójcze rozwiewając
- Tak ale tobie to lepiej wychodzi, ale wiesz narysowałam cię! Patrz jesteś trochę gruby i trochę łysy…
Kurtyna!


poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Maraton Dębno, mój drugi

44.Maraton Dębno przeszedł do historii, a wraz z nim mój paznokieć palca dużego stopy prawej (co nie jest takie złe, bo pozawala zaoszczędzić na pedicur. Mówię wam żadna pedicurzystka nie sprawi, że paznokieć w ciągu jednego dnia przybierze taką paletę barw ). Do historii przeszła też (za sprawą maszynki!) moja broda i jak rok temu 2 kg masy ciała (w tak krótkim czasie!). Tyle z bilansu zamknięcia i nie ma się co rozczulać. Paznokcie schodzą  niezależnie od obuwia. Rok temu biegłem w zwykłych butach z ulubionego dyskontu (nadal najbliżej w Kostrzynie L)za 66 pln i zeszły, wczoraj przywdziałem piękne, śliczne, drogie i zajebiste buty jednego ze sponsorów maratonu i co? Jak na razie jeden paznokieć robi go away, a drugi się trochę wściekł, co pewnikiem i tak doprowadzi do jego utraty. Wracając do samego biegu…
Był słoneczny piękny dzień. Lekki chłodny wiatr od wschodu nawiewał  zapachy… i trzeba przyznać, że chyba  se kilku wzięło do serca to co napisałem rok temu o fetorze, bo nie waliło już jak spod sceny na Woodstocku, tylko za sprawą usilnych starań antyperspirantów, jak z komunikacji podmiejskiej w pełni lata. Pan z trybuny coś nawijał o historii biegu, czego i tak nikt  nie słuchał. W tłumie dyskusje o czasach,  zamiarach ( nieustanne wkur…denerwujące pytanie „Na jaki czas  biegniesz?” no kurde na jaki? na LUZIE! To już samo przebiegnięcie 42km nie jest sukcesem?), ustawianie zegarków z gps radosne podskakiwanie  i jak w moim przypadku (jak zwykle kiedy jestem trzeźwy, a wokół jest dużo ludzia) zgłaśnianie w słuchawkach playlisty o nazwie Wrzask i krzyk (jak nikt na mnie nie wrzeszczy nie biegnę), bo po co się tak spinać? Pan z głośników przestał gadać przybijam żółwia z kumplem (potem mnie wyprzedził, ale spoko… wiem, gdzie mieszka) powodzenia życząc  iiiii Poszli….
Pierwsze km normalnie młody Bóg! Biegniesz machasz do wszystkich (z tego miejsca DZIĘKUJĘ! za doping! To naprawdę miła i  sił dająca  wiedza, że jest aż tylu ludzi szczerze ci dobrego życzących) uśmiechasz się jejejeje! co tam baloniki, biegnę  jak serce mówi …
Przy piętnastym: Hej wow, zajebioza, zostaje do środy! Z takim tempem będę mieć ze 3:40…
Przy 21 no ok połówka pękła jeszcze raz i do domu byle się  nie zatrzymywać …
27 byle się nie zatrzymać… byle się nie zatrzymać… Baloniki z 3.45 (i kolega, co wiem gdzie mieszka)   już mnie dawno wyprzedzili, a kij do tych 4:00 kupa czasu
… patrzę pod nogi, pod nogi patrzę  w głowie dasz radę, dobrze jest, nie zatrzymuj się… NAGLE JEB!!! Zza chorągiewki wyskoczył 34 kilometr z kijem bejsbolowym w ręku i krzycząc AAAA!!! NIE DASZ RADY GRUBASIE!!! A MASZ!!! ZA MCDONALSA W CZASIE KIEDY POWINIENES TRENOWAĆ, ZA LENISTWO!!! Napiernicza mnie tym kijem po łydkach, brzuchu, głowie… przystanąłem. Oooo bydlaku jeden, myślę sobie, tak się nie umawialiśmy miał być rekord, a ty mnie tu z kijem wyskakujesz? Ogarniam się zmuszam nogi -po sto kilo każda - do kontynuacji tej nierównej walki… biegnę dalej…
…. OOOOO KUUUUR!!! 39 km… miasto. Umieram… ludzie klaszczą, dopingują już nic nie słyszę (wrzask ze słuchawek wyłączyłem przy kawałku „Suicide”) zabijcie mnie!!!
OOOstatnia prosta, już niedaleko. Za plecami słychać radosne pogawędki ludzi z baloników 4:00. 41 km - kurde, a ci se gadają jakby na zakupach łazili! Normalnie się za chwilę  zatrzymam i wpierdziel spuszczę…
Już miałem przystanąć i nakrzyczeć chociaż… kiedy oczom ukazał się piękny napis meta, pod którym na zegarku widać jeszcze trójkę z przodu, a kij że nogi po 200kg każda. W głowie ALLELUJA!!!! I dzida!

Kiedyś jeden z moich ulubieńszych polskich wokalistów Piotr Rogucki (wokalista Comy) po przebiegnięciu  Orlen Warsaw Marathon (jakby nie mogli po polsku nazwać) na fb napisał „Nie ma nic poetyckiego po 35 kilometrze” dodałbym tylko, że po porannej kawie, w dzień następny, przy niebiańskich dźwiękach Marcusa Millera sączących się z głośników, patrząc to na schodzące paznokcie, to na medal leżący opodal w głowie tłucze się tylko „Rodzi się moc, oto rodzi się moc!!”