poniedziałek, 25 listopada 2019

Z okazji Dnia Ratownictwa Medycznego

 Właśnie natknąłem się na cudny artykuł na jednym z portali, gdzie napisano co trzeba spełnić, żeby móc zasiąść w karocy i przecisnąć się na bombach po mieście. 
Autor porusza tak oczywiste tematy jak: wykształcenie, predyspozycje fizyczne, intelektualne, prawne i takie tam. To wszystko jest bardzo ważne, ale w ogóle nie oddaje sedna tego zawodu. Dlatego uzupełniłem... 
Jeśli jesteś w wieku, kiedy wybierasz zawód i swoją przyszłość chciałbyś związać z ratownictwem medycznym w polskiej służbie zdrowia, to prawdopodobnie jest to wynikiem głębokiej traumy z dzieciństwa , jakiegoś molestowania, czy też ubytków w psychice na wskutek zbyt długiego oglądania serialu "Na sygnale". 
Niemniej jednak wyrosłeś na dwudziestoletniego,  dorosłego człowieka, który zamarzył sobie wkładać innym ludziom rurki do tchawicy. Z półki w twoim pokoju zniknęły już wszystkie ambulansowe resoraki. Według znajomych posiadasz wszelkie kwalifikacje. Uchodzisz wręcz  za specjalistę, bo znasz na pamięć wszystkie serie "Chirurgów" i „Dr. House’a”, Wszelkie schorzenia Twojej babci nazywasz "przypadkami", a na wystąpienia strażaków w telewizji reagujesz agresją. 
Niestety muszę Cię rozczarować - to nie wszystko. Zapamiętaj , że stając się oględnie mówiąc Super Hero Life Support Ratownikiem Medycznym, zarazem zostajesz również  w oczach swojej mamy  Jezusem Chrystusem, w oczach bliższej lub dalszej rodziny omnibusem wszechwiedzy medycznej i szamanem w jednym, w oczach Ministra Zdrowia jakimś roszczeniowym bydłem, w oczach prokuratorów smakowitym kąskiem, a w oczach większości społeczeństwa darmowym taksówkarzem, lub pomysłem na skrócenie sobie kolejki do specjalisty
 Aby tego dokonać. Powinieneś wiedzieć, że wszelkie szkoły i dyplomy są ważne, ale o wiele dla Ciebie ważniejsza powinna być sztuka jedzenia jednego posiłku dziennie z fast fooda w okolicy, którego obsługa  niedługo będzie Ci bliższa niż rodzina i za każdym razem kiedy pani spyta "czy frytki do tego?" będziesz odpowiadać „tak, mamo”. Posiłku, który prawdopodobnie spożyjesz zamknięty w ambulansie w towarzystwie niezwykle dziś "wonnego" pana Genka, który trzeci raz w tym tygodniu doznał urazu głowy, po czym postanowił nie wstawać i poddać się fizjologicznemu procesowi oddania naturze, a raczej swoim spodniom swojego moczu i stolca.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, pożegnaj się również z rodziną i zaprzestań wszelkich kontaktów towarzyskich. Wszelkiej maści ministrowie twierdzą, że w ratownictwie medycznym ludzie zarabiają godnie. Zgadzam się z tym zakładając, że na sen, wszelkie rodzinno-społeczne sprawunki i wszystko co lubisz robić w czasie wolnym przeznaczać będziesz kilka godzin w miesiącu. Kolaga z którym do tej pory wychodziłeś, regularnie na piwo, przestanie utrzymać z Tobą kontakt, bo na spotkanie  będzie musiał czekać dłużej niż jego ojciec na wizytę u kardiologa. Dlatego przygotuj się na, że Twoim głównym rozważaniem egzystencjalnym będzie: skoro ludzie pracują 40 godzin tygodniowo, to co oni robią po wtorku? 
Ta praca niszczy, męczy i frustruje, ale jest też nieobliczalna, odkrywca i fascynująca. Wchodzimy do burdeli, cel zakładów karnych, do gabinetów prezesów, rektorów, gdzie to my przejmujemy stery wypraszając tychże, jeśli sprawa ich nie dotyczy. No i żadna inna nie da Ci tego subtelnego uczucia, kiedy na wskutek Twoich czarów Pani Czesia, która jeszcze przed paroma minutami całkiem swobodnie rozmawiała ze Świętym Piotrem, pytającym o bilet wstępu do bramy za nim, odzyskuje kolory i się "umiarawia". Nigdzie indziej w przeciągu kilku chwil nie będziesz jednocześnie świadkiem śmierci i narodzin. No ogólnie polecam i życzę wszystkiego najlepszego.

środa, 4 września 2019

Bieganie po norwesku, czyli randka z Tourettem

Wróciłem trochę do biegania. Nie tam, że od razu jakaś masakra w stylu maratonu, ale ostatnio jak zbliżyłem się do wagi domowej, to jakoś tak jęknęła z przerażenia, krzycząc: "No chyba zwariowałeś!", więc... postanowiłem pobiegać i to w samym królestwie Norweskiego Black metalu i ropy naftowej. Czemu akurat tam? To temat na osobny, gorzko-kwaśny elaborat o naszym kochanym państwie, które wyżej ceni sobie żula, tylko dlatego, że potrafi spłodzić gromadę dzieci. Od ludzi, którzy owym żulom potrafią wsadzić rurę do tchawicy, kolejny raz ratując ich przed skutkami ich własnej głupoty. 
             
   Ale do tematu. Jeśli chce się pobiegać po Norwegii, należy przede wszystkim wziąć pod uwagę skandynawskie, dość subtelne podejście do bezpieczeństwa. Innymi słowy, najlepiej żebyś przed bieganiem odbył cztery kursy zakończone egzaminem pt.: "Jak biegać bezpiecznie", zainstalował sobie w telefonie trzy aplikacje śledzące twoje położenie, parametry życiowe oraz samopoczucie, założył niezbędne ochraniacze, kask, kamizelkę, nakolanniki ochronne, a w plecaku trzymał zestaw reanimacyjny o nazwie "Wróć bezpieczny". Jeśli chcesz biegać przy drodze, należy pamiętać o bezpiecznej półkilometrowej odległości od osi jezdni. Jeśli spełniasz wszystkie z powyższych, możesz iść pobiegać... aaa, jeszcze jak jesteś zmuszony jednak biec po drodze, to nie przejmuj się tym, że oni jeżdżą powoli. Wiadomo, że jak Polak jedzie z prędkością o 10 km/h mniejszą od znaku, to najpewniej jest po kielichu i jedzie ostrożnie, żeby kłopotu nie narobić. Norwedzy jak na znaku jest 50 km/h, jadą 40, jak 30, jadą 20, a jak 20 zaczynają cofać, a jak chcesz przejść przez ulicę, to auta umożliwią Ci to zatrzymując się ze 3 przecznice wcześniej od twojego przejścia... bo tak jest BEZPIECZNIE! i w cholerę wysokie mandaty.
                 No i samo bieganie, to jest całkiem inna poezja, bo teren jest taki, że nie masz poziomych dróg, są tylko w górę i w dół, więc takie bieganie, to tak trochę jak randka kobitki z gościem z zespołem Tourette’a... Przychodzisz do wykwintnej restauracji, widzisz piękne góry i masz pierwszy zbieg, czyli facet jest przystojny, zadbany, odsuwa Ci krzesło, proponuje najlepszy rocznik wytrawnego wina.... i nagle wyzywa Cię od najgorszych, puszczając wiązankę, której nie powstydziłby się żaden warszawski cwaniak, chwaląc się półkilometrowym podbiegiem. Kiedy już wyplujesz płuca i przeklniesz każdego, kto zachwalał bieganie, złorzeczysz wszelkim bóstwom, że mogły stworzyć coś takiego jak piękne górskie tereny. . W końcu doczłapiesz się na szczyt i masz kolejny zbieg. Przyjemny facio okazuje się być bardzo inteligentny i szarmancki, z niesamowitym poczuciem humoru. Znowu dostrzegasz piękno gór i dostajesz kolejny, jeszcze gorszy opiernicz od kolejnego podbiegu. Kiedy dobiegasz do punktu w którym uznajesz, że zestaw reanimacyjny, by się jednak przydał, dochodzi do ciebie, że musisz wrócić, więc wszystko od początku i patrzysz na całkiem przystojnego gościa nie wiedząc czy cię opierniczy, czy deser zaproponuje... 
                 Po wszystkim najgorsze jest, że zauważasz u siebie objawy choroby afektywnej dwubiegunowej, lub skłonności mocno masochistyczne, bo ogólnie mimo mętliku w głowie, zmasakrowanych nóg i wyplutych płuc, to w sumie Ci się spodobało i na pewno to powtórzysz.
PS. Polecam miejscowość Egersund to jest coś takiego, żeby Wam zobrazować, jak połączenia naszego Karpacza z Rewalem i małą domieszką Kieleczczyzny. Tzn
Jest morze, ale są i góry, więc nad brzeg idziesz dwa kilometry pod górę, piździ jak w kieleckim i zamiast dziewczyn są owce...

niedziela, 30 lipca 2017

Wysadźmy Woodstock w powietrze! To lepsze od widoku ludzi kąpiących się w błocie

List otwarty!
Drogi Durny PiSie!
(„Drogi” to taka mała aluzja, która ma przypomnieć co poniektórym, że przede wszystkim miało być taniej… mówiąc wprost  PODATKI, a tu ni widu ni słychu)
Nigdy specjalnie Was i waszych działań nie negowałem, przez co  w oczach niektórych z moich znajomych stałem  się zagorzałym wyznawcą moheru, przed wiadomościami modlący się słowami „w imię ojca dyrektora, prezesa cesarza i Prezydenta Świetnego. Amen”.
Nie mniej jednak bywa, że arcy  podoba mi się  wasza współpraca z nowym preziem USA, Wasze akcje pokazywania środkowego palca eurodebilom w sprawie emigrantów, oraz opozycji i KOD w sprawie ich protestów w obronie odbioru emerytur ubekom, tudzież wzrostu alimentów wodza Mariusza.
Średnio natomiast oceniam nową prezesurę TVP. Nie to, że byłem jakimś zagorzałym kibicem festiwalu w Opolu. Jednak  widmo Prezesa Jacka  na scenie z gitarą i pióropuszem śpiewającego „Kolorowe jarmarki” to już trochę przesada. Jego megalomania jest większa od mojej grafomanii, więc bym się nie zdziwił jak bym go w zastępstwie królowej Maryli zobaczył...
Wiadomości powiedziałbym są całkiem cacy, jednak w kółko  powtarzanie takich zwrotów jak: totalna opozycja, komisje śledcze,  wzrost gospodarczy, spadek bezrobocia, Pan prezes jest super już troszkę nuży. Nie mówię, że w ogóle macie sobie taką narracje odpuścić, ale tak na co dziennie? Propagandę trzeba umieć robić popatrzcie na Fakty TVN
Sprawę „Reformy” Sądownictwa chyba nie warto komentować. Zabieracie się do tego z precyzją, delikatnością i ogładą bawoła drapiącego się  rogiem po ...dupie.
Słowem - od dupy strony.
Chwała, że Prezydent ma o wiele więcej oleju w głowie i zawetował.
No ale do czego zmierzam.
Hmmm, jakby to Wam delikatnie powiedzieć...
W temacie Przystanku Woodstock robicie z siebie gorszych idiotów niż ci z euro kołchozu, którzy w ramach "walki z terroryzmem" gotowi zabronić używania samochodów ciężarowych i noży kuchennych. Ja zrozumiem umowy przedwstępne z Ojcem dyrektorem, któremu do Woodstoku już od początku nie po drodze. Koniec końców to festiwal rockowy wiec raczej ciężko usłyszeć ze sceny "kiedy ranne stają zorze"w wykonaniu zespołu Trivium,  ale czy nie lepiej ludzi edukować niż im zabraniać? Jeśli się ksiądz martwi o zagrożenia duchowe swoich owieczek. To może im to wytłumaczyć i ufać ze "choćby ciemną doliną szli zła się nie ulękną...". Zabranianie im z góry przyniesie raczej efekt odwrotny, bo to nie czasy inkwizycji i ludzie nie lubią żeby z nich baranów robić. Co do "bezpieczeństwa"
O wiele wyżej cenię sobie narracje Jurka ze sceny w stylu:
„słuchaj, no wiesz, tam możesz kupić piwo, ale jak przesadzisz to się nie dziw, że zaśniesz z głową w błocie i umrzesz" albo "wiesz, nie zamierzamy ci zaglądać do namiotu ale jeśli cię złapiemy na sprzedaży narkotyków, to ci łapy przy samym tyłku urąbiemy".
Niż narracje ministra Błaszczaka:
„uuu przeskoczyli ubiegłoroczne "wymogi"? Jarosław i Ojciec dyrektor nie są pocieszeni… Hmmm, czym by w tym roku… hmmm „poprawić bezpieczeństwo”? Już wiem! Należy wokół terenu przystanku wykopać pół kilometrową fosę warowną!"
A jeśli wykopią?
"Hmmm, za rok karzę im wpuścić do tej fosy specjalny gatunek wschodnio-brazylijskiej piranii!”
I tak, zasłaniając się przepisami bezpieczeństwa pokazujecie swoje zacietrzewienie i niechęć do  Woodstocku, bo na ASP wystąpi Bolek, a nie Joachim Brudziński z prelekcją na temat szkodliwości black metalu na ośrodkowy układ moralności słuchacza.
Czy Woodstock jest neutralny politycznie? Oczywiście nie. Owsiak nie raz pokazał, że jest zwolennikiem III RP z Bolkiem i układem Magdalenkowym na czele, czego dowodem są często tacy, a nie inni goście na ASP.
No i co z tego?
Ilu uczestników bierze w tym udział? Ilu zadaje trudne pytania i polemizuje z obrońcami okrągłego stołu? A ilu jedzie tam, żeby na chwilę odetchnąć od rzeczywiści pracy w Mcdonaldzie lub innej zachodniej korporacji tyrając na 2 etaty, żeby zarobić na spłatę wygórowanej ceny upragnionego mieszkania? No właśnie nie wiecie.
Lepiej doprowadzić do zamknięcia, zasłaniając się tłuczniem, że na pewno przyjedzie muzułmanin i będzie obcinał głowy, sataniści zjedzą za dużą ilość kotów oraz drastycznie wzrośnie liczba  młodych dziewcząt wracających  stamtąd z niespodzianka w postaci rzeżączki i kolejnego beneficjenta 500+. Dopóki nie sprawcie, że ludziom będzie w Polsce tak kolorowo, że woodstock i temu podobne nie będzie potrzebny, bo zwyczajnie mało kto tam przyjedzie, dopóty  nie macie moralnego prawa go zamykać.

poniedziałek, 15 maja 2017

dwa światy

„Mój kraj murem podzielony….”
Czyli Fuckty TVN vs  Wiadomości „Ave Prezes” TVP
Z wczoraj:
Fukty TVN: Prezydent Duda chce się spytać narodu, na drodze referendum, co myśli na temat zmienienia konstytucji.  Pan Prezydent planuje szeroko zakrojone dyskusje co do formuły pytań oraz terminu, który według niego byłby dobry jeśliby połączyć z terminem wyborów samorządowych czyli 11.11.2018. komentarz mniej więcej taki: Cóż za absurdalny pomysł żeby pytać się narodu o cokolwiek ?! No i ten termin toż to absurd! Dlaczego? Dlatego bowiem że „PKW obawia się łamania ciszy wyborczej” ( ja tez się zaśmiałem)Oczywiście to jest argument który dyskwalifikuje jakąkolwiek dyskusje na temat referendum. (o różnicach w organizacji wyborów i organizacji referendum, które sa nie do przeskoczenia nie wspomnę, bo było by za śmiesznie). Kilka dni wcześniej w temacie referendum  wypowiadały się takie autorytety moralne jak: Ryszard Kalisz, komunista z PZPR minister i rzecznik u Pana prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który bez mrugnięcia okiem wciskał ludziom kit ze Prezydent Kwasniewski w Charkowie nie był napruty jak pończochy Sashy Grey, tylko go „goleń bolała”, oraz były prezes trybunały Pan sędzia Stępień, wokół fundacji którego krąży CBA bo jak się okazuje kroiła gruby haj ze skarbu państwa . No cóz jaka telewizja takie autorytety. Pa za tym nowy prezydent Francji wyprzedził nawet Donalda T.  bo już na drugi dzień po zaprzysiężeniu pojedzie do Pani kanclerz odebrać wskazówki co do rządzenia. Kangurowanie dziecka! Temat tak świeży, że podejrzewam dzieciątko z reportażu jest już pełnoletnie, ale co tam.
Tym czasem Wiadomości ”Ave prezes” TVP. Pani premier Podpisała umowę z chinczykiem SI Dzin Pingiem umowę o powstaniu nowego jedwabnego szlaku, czyli inwestycji potężnej w Ch… ( a ratownikom wciskają ze nie ma hajsu na podwyżki kur…) . Po za tym: Prokuratura zatrzymała kolejnych 5 osób związanych z prywatyzacją w W-wie. Następnie nieco inny reportaż o referendum, kolejne bzdury platformy ogólnie nudy i nic nowego.

Niby jeden kraj a jakby dwa światy…

piątek, 21 kwietnia 2017

Trzeba iść na ustępstwa


Co robi zaobrączkowany,  podstarzały dwudziestokilkulatek (z niewielkim okładem), żeby poczuć maximum eXtrime? Naprawia gniazdko przy włączonym bezpieczniku( życie na krawędzi zawsze mnie pociągało.)
Tak więc leże sobie w najlepsze wciśnięty miedzy komodę, a ścianę (wygodniej byłoby komodę odsunąć, ale bądź bohaterem w swoim domu!) rozmyślając  o zaszczytnej nagrodzie Darwina(nagroda Darwina, wyróżnienie za najbardziej debilną przyczynę śmierci) w kategorii żenada roku,  którą niechybnie zostanę  pośmiertnie obdarzony jeśli nieopatrznie ten malutki figlarny, brązowy kabelek zaprzyjaźni się z moją dłonią.
 Kiedy  nagle słyszę
-Tatusiu Kocham cię
Wysuwam głowę zza winkla i widzę. Stoi ta moja pięcioletnia przyczyna progresywnego ubytku owłosienia głownego (nie mylić z głównym) i się patrzy
- Cholera jasna- myślę sobie, ale jakie to było tatusiu kocham cię? W stylu „tatusiuu kocham Cię”= cos chcę, ale Tobie się to nie spodoba. Czy „Tatusiu Koocham Cie” = właśnie sobie przypominałam że obiecałeś mi kiedyś coś kupić i nie kupiłeś! Jest jeszcze „ tatuś kocham cię…bardzo” = nie chcesz tego zobaczyć, nie pytaj a już na pewno, jak chcesz spokoju, nie wchodź do mojego pokoju! No nie wiem  z zaskoczenia mnie wzięła  modliszka mała
Oczywiście ojcowie córek dzielą się na dwa rodzaje: kompletnie przez małoletnie owinięci  wokół palca oraz na tych…co próbują sobie wmówić , że jest  inaczej. Dlatego w głowie Zygzak Mcqeen  „Silny jestem silny!”
--Niunia nie teraz zajęty jestem-  i wracam do grzebania  w gniazdku. Po chwili, w przypływie dumy z samego siebie, wychylam się, patrzę- stoi głowa pochylona, usta w podkówkę, smutna jak Gesller na diecie- znaczy uraziłem.
-No co jest ? Niuniu, tata też cię kocha tylko teraz jest zajęty
-Ale ja się chciałam tylko przytulić
Hmmm Przytulić? No ok przytulic mogę, wszak trzeba iść na ustępstwa. Gramolę się wstaje przytulam, nawet na ręce biorę. Nunia zadowolona
-A wiesz zbudowałam samolot z klocków  LEGO  chcesz zobaczyć?
-No pokaż – idziemy do pokoju (w końcu przerwę sobie trzeba zrobić)
Wchodzę i widzę „samolot” zrobiony z 4 klocków, słowem czterech! Co nie przeszkadzało Niuni wysypać wiadro tej duńskiej zemsty na reszcie świata za śmieszny język, na dywan z czego usypał się kopczyk, z którego może wieży eiffla zbudować się nie da, ale pałac kultury taj 1:1 to już całkiem możliwe
-Niunia – z rezygnacją w głosie mówię- ale czemu wszystko wysypałaś?
- Bo ponieważ dlatego, że gdyż albowiem  iż szukałam klocków o odpowiednim kolorze(KOLORZE rozumiecie? To jest właśnie to dlaczego one żyją statystycznie 13 lat dłużej od facetów), pomożesz mi ,posprzątać?
„Silny jestem silny!”
- O co to to nie sama wysypałaś sama sprzątaj!
-Ale Tatusiuuu ich jest dużo a ja mała…( I tu musi być mały apel mężczyzno! Kiedy twoja żona, dziewczyna, narzeczona, kochanka , itp. Podchodzi i tym swoim nosowym tonem, z wyrazem twarzy, przy którym mina kota ze shreka to coś przerażającego. Przekonuje cię, ze te kosztujące twoje dwie wypłaty buciki, naprawdę są jej niezbędne i  ty  wiesz że już się zgodziłeś na zakup.  To wiedz, że wcale nie jesteś taki pierwszy maltretowany! Gdzieś tam siedzi sobie biedny, zdziwaczały i czasem całkiem już łysy twój teść, którego możesz nawet nie lubić ,jednak to właśnie na nim pierwszym ona dawno już to trenowała, więc nie dziw się że z facetem jest lekko nie teges, tylko idź i mu powiedz ze już rozumiesz on będzie wiedział o co chodzi)
-Niuniu- Zaczynam,  próbując się nie rozpłynąć  pod jej spojrzeniem niczym masło na patelni- Nie, sama posprzątasz, ja ewentualnie zobaczę jak ci idzie.
-Ehh- z lekkim fochem  (lekki foch oznacza stan „nie jestem zła, ale już cię tak nie kocham”) Niunia zaczyna sprzątać
W głowie „yes yes yes” nie dałem się. Zadowolony, obserwuje jak  Niunia sobie „radzi” pomijając kolejnego klocka, który jak nic wbije mi się w stopę jak w nocy zachce mi się wędrówek.
-Tu zostawiłaś jednego – mówię, niunia rozgląda się znajduje, ale innego – nie ten, tam obok, no nie z tej strony…patrz- Kucam podnoszę,  pokazuje wyrzucam jednego…i kolejnego… i jeszcze… i znowu  w końcu mówię
-Patrz tak będzie ci wygodniej sprzątać- mówię  i  już na czworaka pokazuje technikę jak szybciej nabierać i żeby nic nie zostało – albo w ten sposób,- gadam, posłuchu pewny jak ślepy występujący na kongresie głuchych- I tak też Ci będzie wygodniej…
Zaaferowany wymyślaniem, omawianiem i pokazywaniem kolejnych pomysłów  szybkiego sprzątania (kurde Małgosia ”Nie mów do mnie teraz” Rozenek powinna się uczyć), oraz wrzuceniu do pudła  ostatniego potwornego, mikroskopijnego klocka  LEGO odwracam się zziajany patrzę… a ta  siedzi i rysuje!!! No szlag mnie jasny… modliszka jedna… no kurde znowu?, W głowie udusić! Albo żeby było bardziej humanitarnie odciąć dopływ powietrza!!!! Oddychaj, oddychaj, oddychaj…jeden…dwa…trzy… mówię sobie, pomyśli o czymś spokojnym strumyk w lesie kur…jaki strumyk silny miałem być! Łzy na do oczu, normalnie załamka jak nic za kilka lat mnie do grobu, skutkiem dorastania, wpędzi.
-Niunia sprzątać miałaś! Ze spokojem, próbując nie krzyczeć mówię, przy okazji myśli samobójcze rozwiewając
- Tak ale tobie to lepiej wychodzi, ale wiesz narysowałam cię! Patrz jesteś trochę gruby i trochę łysy…
Kurtyna!


poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Maraton Dębno, mój drugi

44.Maraton Dębno przeszedł do historii, a wraz z nim mój paznokieć palca dużego stopy prawej (co nie jest takie złe, bo pozawala zaoszczędzić na pedicur. Mówię wam żadna pedicurzystka nie sprawi, że paznokieć w ciągu jednego dnia przybierze taką paletę barw ). Do historii przeszła też (za sprawą maszynki!) moja broda i jak rok temu 2 kg masy ciała (w tak krótkim czasie!). Tyle z bilansu zamknięcia i nie ma się co rozczulać. Paznokcie schodzą  niezależnie od obuwia. Rok temu biegłem w zwykłych butach z ulubionego dyskontu (nadal najbliżej w Kostrzynie L)za 66 pln i zeszły, wczoraj przywdziałem piękne, śliczne, drogie i zajebiste buty jednego ze sponsorów maratonu i co? Jak na razie jeden paznokieć robi go away, a drugi się trochę wściekł, co pewnikiem i tak doprowadzi do jego utraty. Wracając do samego biegu…
Był słoneczny piękny dzień. Lekki chłodny wiatr od wschodu nawiewał  zapachy… i trzeba przyznać, że chyba  se kilku wzięło do serca to co napisałem rok temu o fetorze, bo nie waliło już jak spod sceny na Woodstocku, tylko za sprawą usilnych starań antyperspirantów, jak z komunikacji podmiejskiej w pełni lata. Pan z trybuny coś nawijał o historii biegu, czego i tak nikt  nie słuchał. W tłumie dyskusje o czasach,  zamiarach ( nieustanne wkur…denerwujące pytanie „Na jaki czas  biegniesz?” no kurde na jaki? na LUZIE! To już samo przebiegnięcie 42km nie jest sukcesem?), ustawianie zegarków z gps radosne podskakiwanie  i jak w moim przypadku (jak zwykle kiedy jestem trzeźwy, a wokół jest dużo ludzia) zgłaśnianie w słuchawkach playlisty o nazwie Wrzask i krzyk (jak nikt na mnie nie wrzeszczy nie biegnę), bo po co się tak spinać? Pan z głośników przestał gadać przybijam żółwia z kumplem (potem mnie wyprzedził, ale spoko… wiem, gdzie mieszka) powodzenia życząc  iiiii Poszli….
Pierwsze km normalnie młody Bóg! Biegniesz machasz do wszystkich (z tego miejsca DZIĘKUJĘ! za doping! To naprawdę miła i  sił dająca  wiedza, że jest aż tylu ludzi szczerze ci dobrego życzących) uśmiechasz się jejejeje! co tam baloniki, biegnę  jak serce mówi …
Przy piętnastym: Hej wow, zajebioza, zostaje do środy! Z takim tempem będę mieć ze 3:40…
Przy 21 no ok połówka pękła jeszcze raz i do domu byle się  nie zatrzymywać …
27 byle się nie zatrzymać… byle się nie zatrzymać… Baloniki z 3.45 (i kolega, co wiem gdzie mieszka)   już mnie dawno wyprzedzili, a kij do tych 4:00 kupa czasu
… patrzę pod nogi, pod nogi patrzę  w głowie dasz radę, dobrze jest, nie zatrzymuj się… NAGLE JEB!!! Zza chorągiewki wyskoczył 34 kilometr z kijem bejsbolowym w ręku i krzycząc AAAA!!! NIE DASZ RADY GRUBASIE!!! A MASZ!!! ZA MCDONALSA W CZASIE KIEDY POWINIENES TRENOWAĆ, ZA LENISTWO!!! Napiernicza mnie tym kijem po łydkach, brzuchu, głowie… przystanąłem. Oooo bydlaku jeden, myślę sobie, tak się nie umawialiśmy miał być rekord, a ty mnie tu z kijem wyskakujesz? Ogarniam się zmuszam nogi -po sto kilo każda - do kontynuacji tej nierównej walki… biegnę dalej…
…. OOOOO KUUUUR!!! 39 km… miasto. Umieram… ludzie klaszczą, dopingują już nic nie słyszę (wrzask ze słuchawek wyłączyłem przy kawałku „Suicide”) zabijcie mnie!!!
OOOstatnia prosta, już niedaleko. Za plecami słychać radosne pogawędki ludzi z baloników 4:00. 41 km - kurde, a ci se gadają jakby na zakupach łazili! Normalnie się za chwilę  zatrzymam i wpierdziel spuszczę…
Już miałem przystanąć i nakrzyczeć chociaż… kiedy oczom ukazał się piękny napis meta, pod którym na zegarku widać jeszcze trójkę z przodu, a kij że nogi po 200kg każda. W głowie ALLELUJA!!!! I dzida!

Kiedyś jeden z moich ulubieńszych polskich wokalistów Piotr Rogucki (wokalista Comy) po przebiegnięciu  Orlen Warsaw Marathon (jakby nie mogli po polsku nazwać) na fb napisał „Nie ma nic poetyckiego po 35 kilometrze” dodałbym tylko, że po porannej kawie, w dzień następny, przy niebiańskich dźwiękach Marcusa Millera sączących się z głośników, patrząc to na schodzące paznokcie, to na medal leżący opodal w głowie tłucze się tylko „Rodzi się moc, oto rodzi się moc!!”

niedziela, 12 marca 2017

Danald "krul"

Nie no, musze, bo to już chyba trzeci dzień! Trzeci dzień od kiedy jedni z "wyboru" przewodniczącego rady parafialnej w koluczkach koło wąchocka robią wybór na miarę co najmniej konklawe. Z kolej drudzy próbują tłumaczyć, że twarz premierki po uzyskaniu 26 nokałtujących ciosów wcale nie wygląda jak zwłoki rozjechanej wiewiórki, tylko jak oświecone blaskiem zwycięstwa oblicze Jagiełły po przegonieniu Krzyżaków. Normalnie matrix w interpretacji Barei w koprodukcji z Monty Python’em. Czy naprawdę trzeba być tak ślepym żeby nie widzieć, że najlepszym przewodniczącym rady jest człowiek wygodny, miałki i bez kręgosłupa, którego przez ostanie 2,5 roku najbardziej stanowcze i bezkompromisowe były słowa "tak Angelo", "oczywiście Angelo"? Czy naprawdę nie widać, że zapieczenie strony przeciwnej ma na celu tylko pokazanie, że to żadne wybory tylko namaszczenie, a Pan Syriusz ma już zapewnioną posadę na miejscu?
A co najbardziej mnie wkurzyło, a niestety zniknęło gdzieś w nawałnicy entuzjazmu ze "zwycięstwa" to, że po bezczelnej groźbie Pana "prezydenta" szariatu Francuskiego słowami "wy macie swoje zdanie my mamy fundusze" - Pani premierka nie wstała, nie siekła mu z liścia, i nie wyszła z tego burdelu, tylko pierdzieliła coś o "bardzo ważnej roli Polski na arenie międzynarodowej". Tak, rzeczywiście jesteśmy "bardzo" ważni w Europie, wystarczy pójść w Polsce do niemieckiego Kauflandu kupić durny, a drogi płyn do płukania tkanin, a następnie pojechać kilka kilometrów i po stronie niemieckie kupić ten sam płyn, wypróbować i ..poczuć na własnej skórze "Europę dwóch prędkości".