wtorek, 3 stycznia 2017

Ch.. Kur.. Reklama, czyli Polsat w całej okazałosci

Ku przestrodze:
Taka sytuacja
W ubiegły piątek z Małżonką zdecydowaliśmy się na zamówienie przez telefon dekodera cyfrowego Polsatu... z nagrywarką i ... twardym dyskiem (normalnie rozpusta).
Po około 3 godzinnej rozmowie z Panem z obsługi, który wypytał mnie o wszystko włącznie z panieńskim nazwiskiem mojej praprababci ze strony Ojca. Umowa została zawarta.
W końcu we wtorek Przyjechał kurier... pięknie! podpisałem odbiór, umowę, uśmiech i nara. Biorę się do podłączania, z pięknymi myślami o romantycznych wieczorach przy Walking Dead, czy o maratonach Przyjaciół na comedy central czy coś. 
Włączam... i nic... na ekranie komunikat SPRAWDŹ KARTĘ... Sprawdzam karta jest. No nic dzwonię. Oczywiście: "Witamy w telefonicznym biurze obsługi. Jeśli chcesz nowy telefon wciśnij 1 , internet wciśnij 2 jeśli kopa w dupę 5" wciskam...czekam.. słucham gównianej muzyczki z automata. 
- Dzień dobry Stefan Nierób. W czym mogę pomóc?
- Nie działa- mówię
- A cha, proszę o chwilę cierpliwości,musimy przeprowadzić weryfikację. Imię,nazwisko, pesel, nr ubezpieczenia, ulubiony pluszak, nazwisko panieńskie stryjecznej ciotki babki ze strony ojca? (standardzik)
Podałem wszystko... Postukał, poklikał,od 3 do 5 minut i mówi:
-Karta aktywowana, za trzy godziny będzie działać! 
Super, czekam. Po trzech godzinach... SPRAWDŹ KARTĘ! Dzwonię.
- Iwona Niekleję W czym mogę pomóc
- Miało działać i nic- mówię 
-A cha, proszę o chwile cierpliwości musimy przeprowadzić wery...( i tu już mały wkurw) Po wszystkim mówi:
-No nie działa trzeba do punktu zanieść
zanoszę do punktu..
Pan patrzy i gada:
-I co nie działa? ( jasnowidz?) 
- No nie działa. 
- No jak ma działać, jak przez telefon zamawiane.
- No kazali przynieść żeby wymieć.
- hehehe nie na da. My takiego gówna nie prowadzimy.
- Ale jak to? Jedna firma przecież.
- No tak, ale jak przez telefon, to oni gówno rozdają my mam lepsze.
- No to dajcie mi lepsze.
-Nie mogę. Inna umowa, inna cena. 
(I tu już większy wkurw)
Wracam do doma. dzwonię .
- Pelagia Nicniewiem w czym mogę pomóc...?
- No nie chcą wymienić.
-A cha Proszę o chwilę cierpliwości musimy przeprowadzić...( jeszcze większy wkurw) 
- No jak nie chcą, jak muszą! 
- Pani się nie rozłącza- mówię, cisnę do auta jadę do punktu.
Wchodzę.
- Musicie wymienić!.
- hehehe nic nie musimy. Umowa zawarta przez telefon.
- Masz tu Pan telefon gadaj z babą.
Gadają, słysze haha hihi, a jak dzieci? urlop udany itp. oddaje mi słuchawkę.
- No niestety w tym punkcie nie można wymienić. ( to ci kurde nowina!)
- I co? pytam.
- Trzeba do innego punku pojechać.
- Gdzie? pytam.
- Do Myśliborza!
-.....ggrrrrggrrhhhhrrrryyy Pojebało lekutko? Pytam uprzejmie.
- No niestety najbliższy punkt jest w Myśliborzu.
- NO ALE TO WASZA WINA ( tu brzydkie słowo)!!! GÓWNO PRZYSŁALIŚCIE GÓWNO ZABIERZCIE I DAJCIE NOWY!!!
Pani oczywiście bardzo uprzejma i spokojna i miła
- Niestety nie mamy takiej procedury... ( w tym chyba momencie, ugryzłem telefon)
- A W ( i tu brzydkie słowo) MAM WASZE PROCEDURY!!! ZABIERAĆ MI TO GÓWNO I DAWAĆ NOWE!
- Niestety nie ma takiej.... pizłem telefonem... o ścianę... ale działa. ( chwila oddechu, ptaszki, słonko,żeby samozapłonu nie dokonać)
dzwonie do punktu w Myśliborzu. Tłumaczę co jest. Pan uprzejmie Mówi:
- Niee Panie my takiego gówna nie prowadzimy. Oni takie gówno wszystkim przez telefon wciskają.
- A ma Pan numer do Barlinka?
- Mam, ale tam też nie mają w całej Polsce nie mają, bo wie pan punkty ...
- Tak wiem. Takiego gówna nie prowadzą.
Po jeszcze jednym telefonie, weryfikacji, kłótni, pogryzieniu telefonu i przedawkowaniu xanaxu... Odstąpiłem od umowy!!! 
Koniec jak się okazało części pierwszej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz