wtorek, 3 stycznia 2017

Zaczęło się...

Typowy poranek pod hasłem:"Tata prowadzi do szkoły i przedszkola" (dla bezdzietnych objaśniam różnicę. Jak prowadzi mama, to ogarnia jakie lekcje, a czy przygotowany, a czy wszytko spakowane, a drugie śniadanie, a butelka wody, 2 razy sprawdzony strój na w-f, a czy ma angielski albo niemiecki, jakie zmiany w planie. itp. itd. Jak prowadzi tata... jest dobrze jak nie pomyli budynków). Czyli jak zwykle ogólny poranny szał. Oczywiście zegarek bezczelnie zwiastuje moją kolejną klęskę, w walce z czasem, dlatego troszku w panikę popadam, przed oczami mając mordercze spojrzenie Pani uczycielko-wychowawczyni pierworodnego, zwiastujące moją długą i powolną śmierć w męczarniach , którym obdarzyła mnie przy ostatniej takiej akcji. Przyspieszam towarzystwo poganiając. Zerkam do kuchni. Pierworodny, który identycznie jak ja w jego wieku, właśnie afirmuje syndrom niespieszymisięnizmu, kontemplując sens życia na podstawie struktury bułki, którą właśnie wolniutko przeżuwa.
-Ruchy synek- mówię i biegnę sprawdzić co robi Niunia.
Wbiegam do pokoju, a tu... Zahipnotyzowana dziewczynka w piżamce, stoi przed szafą. Normalnie jak w dobrych horrorach sprzed dekady(no dobra sprzed dwóch dekad, ale przecież się nie przyznam ze jestem aż tak stary).
- Kurcze-myśle sobie, strach się odezwać , a jak przekręci głowę o 180 stopni, ukazując swoją demonicznie zmienioną twarz i niskim męskim głosem powie "teraz twoja kolej"? Fakt ze w szafach z Ikei jest tyle mroku i tajemnicy co w "M jak miłość", ale mimo wszytko...
Otrząsam się sprawę sobie zdając, że seans "Egzorcysty" w wieku lat trzynastu, nie był dla mnie najszczęśliwszym pomysłem.
-Yyy- próbuje coś powiedzieć, na co moja pięciolatka, która z coraz większymi sukcesami i w pełni świadoma od trzeciego roku życia owija mnie sobie bez reszty wokół palca. Odwraca się i z westchnieniem odpala (teraz panowie werble, zwłaszcza ojcowie córek, nie ma się co śmiać was też to czeka)
-NIE MAM SIĘ W CO UBRAĆ.
Zaczęło się...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz