wtorek, 3 stycznia 2017

Ranna

-Tatoo!!!Tatoooo!!! Jestem ranna!!!- Biegnie i krzyczy moja pięciolatka.
Przybiega pokazuje... dłoń a w sumie grzbiet dłoni... Patrzę... wgapiam się... I nic, nic nie widzę. 
-Gdzie?- pytam zbaraniały, bo może nie tak patrzę jak trzeba.
- No co ty Tatoo nie widzisz? Tutaj- Pokazuje palcem maleńkie zaczerwienienie.
Zbaraniałem totalnie
-Niunia, podrapałaś się, to nic.
-To jest rana jestem ranna!
- Ale to zadrapanie malutkie, to nic.
(I teraz hicior)
- Jak to nic? Jak Antek (prawie 3 lata od niej starszy) był w ŻŁOBKU to też miał takie i był ranny!
- Jak Antek był w żłobku, to Ciebie na świecie nie było.
(I teraz drugi hicior)
Niunia odsuwa się lekko unosi lewą brew i tym, jakże kobiecym, tonem (One to wszystkie wrodzone mają. Panowie pewnie to znają uniesiona brew i ton mówiący krótko i zwiastujący, że już przegrałeś "ze mną się kłucisz?" ) mówi
- Byłam, bo pamiętam!
Dziękuję posiedzę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz